SKARBY DAMSKICH KOSMETYCZEK / SPRAWDŹCIE, CZY MAMY TYCH SAMYCH ULUBIEŃCÓW

Makijaż to już rytuał, a każda z nas robi go prawie codziennie. W większości używamy kosmetyków sprawdzonych do naszej cery, by jednak znaleźć te właściwe, nie ukrywajmy – najlepsze – jesteśmy w stanie wypróbować ich wiele. Szukamy, pytamy, testujemy w poszukiwaniu tych kosmetycznych perełek. Tym razem Marta postanowiła zdradzić, co też ma we własnej kosmetyczce i polecić Wam kosmetyki, w które naprawdę warto zainwestować. Dość często pytacie o podkłady, fajną maskarę, dobry puder na wykończenie, czy trwałe cienie. Stąd też powstał pomysł by w jednym poście przedstawić wszystkie etapy Marty makijażu. Zanim jednak przystąpicie do jego aplikacji, pamiętajcie o odpowiednim przygotowaniu cery, czyli właściwym poziomie jej nawilżenia. Możecie mieć wrażenie, że non stop w tej kwestii mówimy o tym samym, jednak nie można pominąć tego etapu. Właściwie przygotowana skóra – nawilżona i nawodniona, sprawi, że Wasz makijaż będzie się prezentował o wiele, wiele lepiej. Nie wspominając o braku niedoskonałości, suchych skórkach, czy efektu sztucznej maski na twarzy. Dobra, ale dość tego – wracamy do make up’u i kosmetyków, oddając głos Marcie.

Marta

FLUID I PODKŁAD
Na dzień dobry używam tak naprawdę dwóch fluidów – Estee Lauder Double Wear i Laura Mercier. Odkąd jednak pokazano mi podkład mineralny w pudrze właśnie od Laury, przestałam używać tych tradycyjnych. Skóra w ogóle się po nich nie świeci, a makijaż trzyma się trzy razy dłużej. Co więcej, mam znacznie mniej wągrów, wyprysków i innych niespodzianek na twarzy, a wszystko za sprawą składu, jaki znajdziecie właśnie w kosmetykach mineralnych. Jeśli wychodzę wieczorem lub na inne ważniejsze spotkania, delikatnie używam fluidu od Estee, który jeszcze mocniej matuje.

Możecie odnieść wrażenie, że pudry w kompakcie nie zapewnią odpowiedniego krycia, nic bardziej mylnego. Mój ulubieniec od Laury Mercier nie tylko dobrze kryje, ale przede wszystkim nigdy nie zrobię sobie nim krzywdy w postaci „maski”, czy zapchania porów. Polecam ten podkład zwłaszcza osobom, które borykają się z tłustą i świecącą cerą, zwłaszcza w strefie T, chcąc uzyskać maksymalnie naturalny efekt makijażu, a jednocześnie zakryć to, co należy delikatnie schować, podkreślając całą resztę.

PUDRY MATUJĄCE
Do zmatowienia skóry po nałożeniu podkładu używam dwóch pudrów matujących: Dior Skin Forever Compact oraz Mac Mineralize Skinfinish Natural. Pierwszy z nich towarzyszy mi już dobre kilka lat, a ostatnio do kolekcji dołączył ten od Maca z efektem atłasowego wykończenia. Oba fajnie matują i są świetną podstawą do bronzera oraz różu, wszystko się trzyma i nie schodzi szybko z twarzy.

BRWI
Kilka lat używałam dwóch matujących cieni z Inglota, które poleciła mi Magda Pieczonka na swoim kursie makijażu. Byłam im wierna ponieważ świetnie sprawdzają się przy użyciu odpowiedniego pędzla. (ODCIEŃ: 363 i 360). Magda tak potrafi dobrać kolory, że są odpowiednie praktycznie do każdej karnacji. Polecam przejść się do Inglota i przetestować, ponieważ są świetną alternatywą dla innych produktów do brwi. Odpowiednio ściętym pędzelkiem możemy właściwie je pomalować, a co za tym idzie wymodelować całą twarz. Pamiętajcie, że dobrze podkreślone brwi potrafią diametralnie (oczywiście na plus) zmienić nasz wygląd.

Ostatnia moja nowość w kosmetyczce to dwa produkty do malowania brwi od marki Benefit. Jeden z nich to maleńka maskara Benefit Gimme Brow, która nadaje objętość oraz poprawia wygląd brwi, dzięki czemu uzyskujemy super naturalny efekt. Drugi flakonik Benefit Ka Brow to wodoodporny cień o konsystencji żelu (taki jakby mokry cień). Specjalnym pędzelkiem z zestawu aplikujecie go na brwi. Szczerze, lepszych chyba nie używałam i cieszę się, że dałam się namówić konsultantce z Sephory. Nie dziwię się już, że to ich najlepiej sprzedający się produkt do brwi. Możecie je używać razem lub osobno, jedno jest pewne – będziecie mega zadowolone i na pewno nie zrobicie sobie nimi krzywdy, przesadzając z aplikacją lub kolorem.

KONTUROWANIE I BRONZER
Konturuje twarz Smashboxem Contour Kit, który uważam że jest najlepszy ze wszystkich testowanych do tej pory. Dlaczego? Ma świetną pigmentację i jest baaaardzo wydajny, a to opakowanie mam już jakoś od roku. Guerlain Terracotta 4 Seasons używam jako bronzera, chcąc uzyskać efekt bardziej naturalnej, delikatnie opalonej skóry. Lubię go, bo odcienie są bardzo naturalne i co ważne – zero pomarańczy na twarzy. Kiedyś szukałam wyłącznie idealnych matowych bronzerów bez dodatkowych drobinek i ten z Guerlain zdecydowanie jest moim numerem jeden. Nowość od Laury Mercier Face Illuminators, który dopiero testuję, to rozświetlacz dla czarnoskórych kobiet, jednak dedykowany również jako bronzer dla naszych słowiańskich cer. Świetnie nadaje efekt opalonej skóry (bardzo naturalny) i delikatnie rozświetla – podobno najlepiej sprzedający się produkt aktualnie w Douglasie.

CIENIE DO POWIEK
Tutaj zdecydowanie eksperymentowałam przez dobrych kilka lat, szukając tej odpowiedniej palety. Od wersji rossmannowskich, po Chanel, Dior, Bobi Brown, Avon, The Balm, a ostatnio Inglot i wreszcie Urban Declay Naked. W zależności tak naprawdę czego potrzebujecie i czego oczekujecie. Ja stawiam zawsze na dobry, mocny pigment, trwałość i brak osypywania. Co do kolorów – wybieram beże, brązy, odcienie nude, bo w nich czuję się najlepiej. Plus ewentualnie kilka mocniejszych, ciemniejszych odcieni dla kontrastu (ciemny fiolet, róż, grafit lub szarości). Z palety Urban Declay Naked Ultimate Basic jestem bardzo zadowolona. Cienie świetnie się rozprowadzają na powiece, dzięki czemu mogę uzyskać całkiem fajny efekt cieniowania. Nie ważą się i nie osypują. Jeśli poszukujecie paletki właśnie w takich odcieniach nude, matowych z lekkim połyskiem – polecam. W komplecie jest całkiem niezły pędzelek do nakładania jednak pamiętajcie, że sekret dobrze pomalowanych oczu tkwi w odpowiednim rozcieraniu każdego nałożonego odcienia. Jak jeszcze za każdym razem użyjecie do tego w miarę czystego pędzelka – wyjdzie Wam prawdziwe arcydzieło!

RÓŻE
Do róży podchodzę bardzo ostrożnie. Jeśli je kupuję to raz na kilka lat i jestem im wierna aż do wyczerpania. Ten od Chanel Joues Contraste jest ze mną od dobrych pięciu lat i nic nie wskazuje na to, żeby szybko się wykończył. Można powiedzieć, że to była jedna z lepszych inwestycji, jeśli chodzi o produkty do makijażu. Nie dość, że bardzo naturalny, w odcieniu jaki lubię, to jeszcze bardzo trwały.

Ostatnia wycieczka do Sephory, którą robię naprawdę sporadycznie, zakończyła się kupnem nowego różu – Benefit Rockateur. Jestem wdzięczna konsultantce na którą trafiłam, bo nie dość, że poszło jak po maśle, to drugi produkt (poza tym do brwi) również okazał się strzałem w dziesiątkę! Delikatnie opalona skóra po moich ostatnich wyprawach jest jeszcze lepszą bazą dla tego różu. Odcień świetne rozświetla i zdał egzamin nawet podczas najgorszych upałów. Kto szuka jaśniejszego różu, ale bardzo naturalnego i trwałego, powinien go przetestować. Co więcej odnoszę wrażenie, że tak jak ten od Chanel będzie w mojej kosmetyczce przez dłuuugi czas.

ROZŚWIETLACZE
Zaczęłam ich używać w momencie stosowania wspomnianego już wyżej fluidu w pudrze od Laury Mercier. Kiedyś miałam całkiem spory problem z tłustą cerą, spływającym makijażem i resztą dziwnych historii, które zmusiły mnie do szukania wyłącznie matowych produktów. Problem nagle poszedł w niepamięć, może faktycznie za sprawą tego podkładu. Zaczęłam delikatnie rozświetlać buzię, co daje mi do dziś efekt całkiem ładnej i zdrowo wyglądającej cery. O ten z Maca Mineralize Skinfinish często pytają mnie znajome. Jego zaletą jest przede wszystkim kolor, który wtapia się w cerę i nie jest biały jak większość produktów tej kategorii. Przy zakupie, pani jasno zaznaczyła, że po drugi ewentualnie przyjdę za siedem lat, jest strasznie wydajny. 😉

Drugi – Too Faced Snow Bunny to nowość znaleziona przypadkiem w perfumerii. Produkt ten ma wiele odcieni i wszystkie poza moim cieszą się naprawdę dużym zainteresowaniem. Można dowolnie je łączyć lub wybierać te, które pasują nam do makijażu.

PUDRY TRANSPARENTNE
Mój od lat najlepszy i jedyny faworyt to Kryolan Ant-Shine Powder, który polecam z czystym sumieniem. Jeśli chcecie zainwestować w coś co autentycznie przedłuży trwałość Waszego makijażu i zniweluje świecące miejsca, to tylko puder transparentny od Krynolanu. Najlepszy jaki miałam i nawet nie planuje zmieniać. Kiedyś sytuacja kryzysowa zmusiła mnie do kupienia Vichy Dermablend – dobry, ale nie dorasta Kryolanowi do pięt. Dlaczego jest tak świetny? Może przez fakt, że to produkt dedykowany dla aktorów w teatrach, którym buzia nie ma prawa się świecić.

MASKARA
Tusz do rzęs używam od lat ten sam – Max Factor 2000 Calories. Testowałam wiele marek, ale gdy znalazłam wreszcie ten jeden, jedyny, to został na stałe w mojej kosmetyczce i nie czuję potrzeby modlenia się i szukania kolejnych cudownych produktów. Wygubia, wydłuża i dla mnie jest w sam raz, chociaż z tuszami bywa rożnie. Na każdych rzęsach będzie wyglądać inaczej (i oczywiście zależy też jak kto maluje). Czego zapomniałam umieścić na zdjęciu to primer, który stosuję pod maskarę od Estee Lauder Lash Primer – znajdziecie, go tutaj. Dodatkowo utrwala jeszcze tusz na rzęsach i sprawia, że kosmetyk świetnie się rozprowadza.

SZMINKI, POMADKI, BALSAMY
O moich ulubieńcach już wspomniałam w poprzednim poście (Metoda Usta-Usta), ale nie byłabym sobą, gdybym i tym razem nie dodała kilku perełek do kolekcji. Oprócz klasycznych pomadek w kolorze czerwieni i bordo (Bobi Brown, Dior, Avon), znajdziecie w mojej kosmetyczce błyszczyki i pomadki w płynie Inglota w odcieniach brązu z drobinkami, matowe i super trwałe pomadki z LaSplash, ulubione odcienie z Bourjois oraz najróżniejsze balsamy do ust. Aktualnie kończę już któregoś z kolei EOS’a, a w każdej torebce, czy w samochodowej skrytce znajdziecie u mnie coś do pielęgnacji ust – szminki, masełka, maść z witaminą A i oczywiście balsamy w mini pudełeczkach (Avon, Fresh&Natural, Bielenda). Jak to znana sroka zawsze zgarnę coś ze sklepowych półek i potem się dziwię „skąd ja to wszystko mam”? 😉

Podsumowując, moja relacja z kosmetykami jest jak stara dobra przyjaźń. Jestem im wierna, a jeśli mam do wyboru poszukiwanie nowego fluidu lub kino, zdecydowanie wybieram opcję z popcornem! 😉

Do następnego !
Marta
Team Guess What