ROWEREM PO KOPENHADZE
5 września, 2017
Gdyby nie koncert i przymus noclegu, gwarantuję Wam, że Kopenhagę zwiedzić można w jeden dzień. Potrzebujecie do tego dwóch rzeczy: samolotu, którym dolecicie na miejsce, oraz roweru jako głównego środka transportu podczas zwiedzania.
Jednak najpierw trochę o samolocie. Kopenhaga jak i reszta miast skandynawskich nie należy do najtańszych. Już sam godzinny bilet na metro w cenie 20 zł, daje do zrozumienia, że nie będzie to tania wycieczka. Wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę, zwłaszcza linie lotnicze, które wyginają się i kombinują na wszystkie strony, żeby ceny lotów były jak najatrakcyjniejsze. I tak faktycznie jest. WizzAir, Lot i SAS prześcigają się w co nóż to lepszych ofertach, dzięki którym możemy zaoszczędzić. Ja wybrałam opcję SAS z wylotem o 6 rano i powrotem następnego dnia o 23. Oczywiście wszystko za sprawą koncertu, gdyby go nie było, wróciłabym tego samego dnia.
Dojazd do centrum miasta zajmuje niecałe 15 minut metrem znajdującym się zaraz przy wyjściu z lotniska. Kierujecie się najlepiej w okolice mostu Dronning Louises Bro (pierwsze zdjęcie w poście) za którym znajduje się dzielnica Nørrebro z mnóstwem małych klimatycznych knajpek i restauracji. Polecam zatrzymać się tam na śniadanie i zajrzeć do zlokalizowanej zaraz za mostem knajpki California Kitchen. Najlepsze Coco bowls jakie miałam okazję jeść. Wielka miska witamin zapewni Wam energię na resztę dnia! My tak rozpoczęliśmy niedzielę, następnie kierując się w stronę wypożyczalni miejskich rowerów.
No właśnie… rowery. Będąc tu w lutym nie zdawaliśmy sobie sprawy, w jakiej ilości ludzie z nich korzystają. Może to jest ten klucz do ich szczęścia? Codzienna dawka świeżego powietrza, zamiast ścisku w metrze na pewno poprawia humor i dodaje energii.
Trasy rowerowe znajdują się tu na każdym metrze kwadratowym. Nie tylko zapewniają bezpieczeństwo rowerzystom i komfort jazdy, ale przede wszystkim, dla nas turystów to świetna atrakcja! Długie kilometry ścieżek rowerowych pozwoliły nam w wygodny i szybki sposób przemieszczać się po najciekawszych miejscach Kopenhagi.
Miasto jest stosunkowo tak niewielkie, że nie podam Wam konkretnego planu zwiedzania. Możecie go ustawić pod siebie. My koniecznie chcieliśmy zobaczyć King’s Garden, który okazał się idealnym miejscem do chwilowego relaksu w pięknie zadbanym parku otoczonym bujną roślinnością, posiadłością królów Danii i wielką szklaną palmiarnią. Jest to również świetnie miejsce na piknik. Pamiętajcie, że prowiant możecie zabrać ze sobą do samolotu. 😉
Kopenhaga to znany wszystkim kanał Nyhavn i jednocześnie ulica ze słynnymi kolorowymi budynkami. Zaraz po King’s Garden, rowerami udaliśmy się w tamte okolice (ok. 7 min. jazdy).
Przyznam szczerze, że pierwszy raz spotkałam się z sytuacją, w której piętnaście minut szukałam parkingu dla swojego roweru. Do tej pory moim rekordem były dwie godziny w Sopocie, jednak zaparkować musiałam samochód, nie rower.
Niech Was to jednak nie wystraszy. Rowery można zostawiać bez obaw przy każdym słupie czy płocie. Zablokowane, są całkowicie bezpieczne i nie należy obawiać się, że z jakiś powodów wyparują w powietrze.
Zarezerwujcie sobie kilka godzin w tej części Kopenhagi. Spacer pomiędzy malowniczymi uliczkami może się wydłużyć. Opuszczając kanał Nyhavn i kierując się na południe dojdziecie do jednej ze starówek Kopenhagi otoczonej restauracjami i sklepami.
Ok, ale co z rowerami? Ilość punktów, w których można je wypożyczyć jest naprawdę spora. Ja polecam aplikację – Donkey Bike. Ich stacje znajdują się w większości miejsc w Kopenhadze, a zainstalowana wcześniej aplikacja jeszcze bardziej wszystko ułatwi. Cały dzień wypożyczenia to koszt 100DKK (56 zł).
Są to charakterystyczne pomarańczowe rowery, a ich cena jest stosunkowo niewielka w porównaniu do innych firm. Żeby mieć dla Was porównanie, wypożyczyliśmy również rower elektryczny z aplikacji Bycyklen. Tutaj cena jest znacząco wyższa, cały dzień to koszt 300DKK (170 zł). Moje zdanie jest takie, jak już wypożyczamy rower to chyba nie po to, żeby jeszcze za nas pedałował. 😉
Po długim spacerze dzielnicą Nyhavan i jej okolicach, udaliśmy się na kolejną przejażdżkę po mieście. Tym razem bez nawigacji i konkretnego planu jeździliśmy ulicami stolicy, zachwycając się architekturą i wciąż niekończącymi się ścieżkami rowerowymi. Pogoda dopisała nam idealnie i śmiało mogę powiedzieć, że Kopenhaga odwdzięczyła się najlepiej jak mogła.
Dzień zakończyliśmy kulinarną ucztą, ponownie w dzielnicy Nørrebro. Spotkacie tam lokalnych mieszkańców spędzających czas ze znajomymi przy suto zastawionych, restauracyjnych stołach. Klimat tego miejsca bardzo przypomniał mi dzielnicę Little Italy w Nowym Jorku – oddalone od centrum, z mniejszą ilością turystów, za to dużą frekwencją lokalsów.
Czasem kino plus obiad w restauracji są droższe od biletu lotniczego. Wielokrotnie o tym wspominałam, a jeśli dodatkowo czytaliście mój artykuł (jak kupować tanie loty) wiecie, że do krajów skandynawskich lata się za 60 zł w dwie strony. Pewnie z jednodniowej wycieczki wrócimy zmęczeni i odsypiać będziemy przez następne dwa dni. Jednak zapewniam Was, że taki wyjazd dostarczy o niebo więcej zapału do pracy i energii, niż kilka maratonów filmowych na kanapie. Chwilowa zmiana otoczenia to jest to, co każdy z nas potrzebuje. Korzystajmy! Pogoda w Kopenhadze utrzyma się do końca października, a to idealny czas żeby zwiedzić ją rowerem i spędzić świetny weekend w nowym miejscu. 😉
Marta
Guess What