RELACJA Z SEE BLOGGERS 2019
11 czerwca, 2019
To był prawdziwie zakręcony i nieco szalony weekend – powrót z Teneryfy i przyjazd do Łodzi na największą konferencję twórców internetowych See Bloggers. Setki ludzi – influencerów, blogerów, youtuberów, mnóstwo prelekcji, kreatywnych warsztatów, porywających dyskusji, paneli i spotkań, ale przede wszystkim ogrom wiedzy, doświadczenia i prawdziwych historii nie tylko z zakresu działań influence marketingu. W zeszłym roku przegapiłam rejestrację i bardzo tego żałowałam, dlatego w tym roku powiedziałam sobie, że po prostu musimy tam być. Dwa dni intensywnych prelekcji zrobiły swoje, wróciłam nie tylko z nową energią do działania, ale przede wszystkim z przemyśleniami na temat mojej pracy i branży twórców internetowych. Częścią tych spostrzeżeń podzielę się z Wami, a także napiszę o kilku ciekawych rzeczach, jakie dowiedziałam się na konferencji. Z pewnością dla tych, co prowadzą blogi, a przede wszystkim Instagram będzie to niezwykle pomocne. Oczywiście na zabrakło też fotorelacji, także zobaczcie, co też działo się w Łodzi podczas konferencji.
To zaczynamy!
– Czy wiecie, że ponad 60% relacji na Insta Stories odtwarzanych jest bez DŹWIĘKU? Jeszcze pół roku temu, ta proporcja była całkowicie odwrotna, dziś – większość Insta Stories oglądamy w wersji off sound – w pracy, w szkole, podczas wykładu, gdy jedziecie tramwajem, czy karmicie lub usypiacie dziecko. Co za tym idzie – powinniśmy publikować napisy, do każdego stories, tak by maksymalnie przyciągnąć obserwatora do naszych treści. W przeciwnym wypadku, zostaniemy tylko ‘wyklikani’ lub co gorsza, przełączą naszą relacje na konto kogoś innego.
– Zdjęcie na Instagramie, to już nie tylko po prostu ‘zdjęcie’. Algorytm aplikacji został tak dopracowany do perfekcji przez twórców Instagrama, że jeśli zdjęcie w ciągu pierwszych kilku minut swojego życia na Instagramie nie uzyska zaangażowania odbiorców (czytaj np. – zatrzymanie się dłużej przy zdjęciu, przytrzymanie zdjęcia, powiększenie go sobie, komentarz, lajk, czy przejście ze zdjęcia do Insta Stories lub na konto publikującego) – nie wyświetla się na głównym wall’u, a już na pewno nie w „Proponowanych” – lupka. Instagram czyta, to zdjęcie jako nieatrakcyjne i z ‘góry’ nie będzie pokazywał go innym. Niefajne i nieciekawe treści aplikacja po prostu nie podbija, nie promuje, bo przy takiej ilości innych „dobrych” według Instagrama zdjęć nie będzie on tracił czasu na coś przeciętnego. Lekarstwem na to, by z naszymi zdjęciami tak się nie działo są STATYSTYKI i ich właściwa interpretacja. Powinniśmy je śledzić, a przede wszystkim znać, dzięki temu zobaczymy kiedy nasza grupa odbiorców jest najbardziej aktywna, a także kto do nich należy i dopiero wtedy publikować posty. Znając odpowiednią porę (godzinę), będziemy mieli większą szansę na wzbudzenie zainteresowania naszym zdjęciem/relacją.
PS. Podgląd do statystyk macie jedynie w kontach firmowych.
– STATYSTYKI góra i dół – czyli statystyczna sinusoida, od czego tak naprawdę zależy? Odpowiedź jest banalnie prosta – od naszej aktywności. Jeśli jesteśmy aktywni – dodajemy posty, relacje na Insta Stories to wyświetlenia, zasięgi – rosną, czasami jak szalone. Kiedy nasza obecność na Instagramie jest mniejsza lub znikoma, bo też się tak zdarza, statystyki maleją lub pozostają na tym samym średnim poziomie, co zawsze. Nie ma co się frustrować, czy wyrywać włosów z głowy, to normalna zależność. Im więcej treści będziesz publikować, tym twoje statystyki poszybują w górę – proste 😊.
– Zmiana wyglądu profilu głównego – część z nas ma już nowy wygląd profilu w swoich aplikacjach (m.in. zdjęcie jest po prawej stronie), związane jest to kolejnymi zmianami jakie wprowadza Instagram. Tym razem najważniejszą informacją o naszym koncie będzie nasze imię, nie nick. Zmieni się także widok obserwujących, Instagram tym samym próbuje zwrócić naszą uwagę, że to nie liczba followersów jest na koncie najważniejsza, a jakość naszego profilu, treści i content jaki publikujemy. Tę zamianę uważam za ogromy plus, zwłaszcza, że zmieniło się dziś podejście do współpracy blogerów z markami na Instagramie (ale o tym później 😊). Dodatkowo brak uporządkowanych informacji o nas – biogram, może się przyczynić do tego, że profil nie będzie ‘podbijany’ przez aplikację. Hasztagi w biogramie, określenie lokalizacji, nazwa profilu klasyczną czcionką (bez udziwnień – w przeciwnym wypadku Instagram będzie czytać Waszą nazwę jako ‘xxx’), ujednolicone (schludne) zapisane relacje, również Instagram weźmie pod uwagę podczas promowania naszego profilu.
– Tworzenie zróżnicowanych, kreatywnych Insta Stories może pomóc w prowadzeniu konta na Instagramie – kolorowe i nie tylko 😉 plansze na stories, filmiki, różne czcionki, dodatki to super opcja na zabawę formą kreacji, zwłaszcza w dzisiejszym internetowym świecie, gdzie większość rzeczy nam się po prostu przejadła i znudziła. Pamiętajmy tylko, by nie przesadzić i teraz codziennie zarzucać swoich odbiorców filmikami z muzyką, czy kwiatowymi stories, bo będzie to ewidentny przerost formy nad treścią i zamiast zainteresować odbiorcę, zrazimy go do siebie. Korzystajmy z ‘kreatywnych’ Insta Stories, ale gdy chcemy coś szczególnie podkreślić – np. super sesję zdjęciową, podsumować nasz wyjazd w formie przewodnika, pochwalić się przeprowadzoną świetnie kampanią z marką, czy wyróżnić jakąś relację.
Nowe aplikacje do przetestowania do Insta Stories: Nichi, Dust (Wings), Story Luxe, InShot, Quik
– Hasło NEW POST na Insta Stories dla twojego obserwatora NIC mu nie mówi. Asia Banaszewska (@jbanaszewska) prowadząca jedną z prelekcji na temat Instagrama, udowodniła to nie raz. Bez dodatkowego komunikatu, co właściwie kryje się pod ‘zamazanym’ zdjęciem z napisem „nowy post” nie będzie właściwej interakcji po stronie followersa. Tylko 20% z nich przesunie palcem w ‘górę’ by sprawdzić, co też nowego pojawiło się w twoim feedzie, reszta – najnormalniej w świecie kliknie – dalej. Spowodowane jest to tym, że jesteśmy narażeni na miliony treści, zdjęć, reklam, które oddziałują na nas z każdej możliwej strony. Przyzwyczajeni do bombardowania nas mnóstwem niekoniecznie ciekawych postów, wybieramy tylko te, które nas interesują. Dlatego, kiedy chcemy wzbudzicie w obserwatorze ciekawość, dodajmy do magicznego hasła ‘NEW POST’ coś jeszcze, by go zatrzymać, choć na kilka sekund – np. „Takiej plaży jeszcze w życiu nie widziałeś…”, „Zobacz, kto jest mistrzem w swojej dziedzinie…”, Beż, biel i…, sprawdź najmodniejszy kolor tego lata!”; Zobaczycie, będzie on chętniej chciał sprawdzić Wasz najnowszy post.
– NUDY na Insta Stories – boomerang z kieliszkiem szampana o poranku, unboxing torebki, tysięczna fota awokado tost? Znacie to zapewne bardzo dobrze – cóż tego nie unikniemy na Instagramie, ale możemy sprawić, by ta treść była bardziej atrakcyjna dla odbiorcy, który znudzony już jest milionowym ujęciem jajek po benedyktyńsku. Pokażcie, co jest w środku, dodajcie opis, przepis, może cytat? Pobawcie się czcionką, naklejkami, gifami, niech na stories coś się zadzieje!
– WARTOŚĆ – może to banalne, ale sukcesem dobrze prowadzonego profilu na Instagramie są jego wartościowe treści. Musimy sobie zdać sprawę, że jeśli ludzie chcą spędzać swój wolny czas u nas, który jest cenny, to nie możemy sobie pozwolić na tzw. „czcze gadanie”. Z resztą nowy algorytm Instagrama jasno daje do zrozumienia, że tylko angażujące posty i treści będą wyświetlane odbiorcom.
– INSTAGRAMOZA – to zmora każdego, kto pracuje aktywnie za pomocą Instagrama (ale i w pozostałych social mediach), o co konkretnie chodzi – już wyjaśniam. To nic innego jak ogromna presja na statystyki, lajki, zafiksowanie i potoczna ‘spina’, dotycząca publikacji czy to postów, czy stories na Instagramie. Ciągłe porównywanie do innych, ogromny stres i frustracja. Walka o odpowiednio kolorystycznie ułożony feed, konkurowanie o najlepszą miejscówkę do zdjęć, pęd, pęd i jeszcze raz pęd – „tym razem to ja pierwsza dodam zdjęcie z Bali-Srali”, innymi słowy – brak życia osobistego.
Zdjęcia, posty, relacje – 24h, tak się żyć NIE DA! Opowiadała o tym Asia Banaszewska i Ania Makowska (@doktorania), a ja po swoim ostatnim wyjeździe na Teneryfę przyznaje dziewczynom rację. Nic dziwnego, że przestajemy się motywować do działania, czujemy się zmęczeni, mnóstwo rzeczy nas denerwuje, jak zapędzamy się w tak niebezpieczny ‘instagramowy’ róg. Z drugiej strony, to my sami pozwalamy sobie na taki ruch. Nie dajemy sobie prawa do błędu, nie chcemy być autentyczni (mimo, że obserwatorzy to uwielbiają, bo tym samym pokazujemy, że też mamy zwykłe codzienne problemy jak oni, a ci utożsamiają się z nami). Konkurujemy z innymi twórcami, choć tak być nie powinno. Nie dbamy o reset naszego mózgu i cała, a odpoczynku broń Boże nie wpisujemy w grafik! Czas na zmianę tego błędnego toku myślenia i to najlepiej od zaraz.
– Koniec z erą wymuskanych zdjęć na Instagramie? – To już problem na skalę globalną, światowe konta wymusiły poniekąd wzór idealnego feedu, skupiając całą naszą uwagę na Instagramie. Co za tym idzie, przestał się liczyć pomysł i frajda z robienia zdjęć, a utrapieniem stała się obróbka i dążenie do tego „idealnie” idealnego zdjęcia, kadru które opublikujemy. Godziny spędzone najpierw na sesji zdjęciowej, by zrobić tę super fotkę, a potem kolejne przed ekranem komputera i telefonu, by zaprezentować w przestrzeni medialnej nasze wymuskane, dopieszczone do granic możliwości zdjęcie. Brzmi to jak szaleństwo i przegięcie? Zdecydowanie, ale tak się właśnie dzieje. Owszem można mieć piękne zdjęcia, edytować je i pielęgnować swoje konto, jak nic innego na świecie, ale zachowajmy w tym wszystkim umiar, a przede wszystkim zobaczmy, ile cennego czasu marnujemy na tak naprawdę bezsensowną czynność, jaką jest na przykład poprawianie sto tysięcy razy tego samego odcienia skóry na naszym zdjęciu. W tym czasie moglibyśmy napisać post na blogu, edytować z tuzin innych zdjęć w Lightroomie i wyjść na spacer z drugą połówką.
Siedźcie i obrabiajcie swoje zdjęcia godzinami, ale tylko wtedy, kiedy FOTOGRAFIA była i jest Waszym pierwotnym pomysłem utworzenia bloga lub kont na Instagramie. Jeśli Waszym konikiem jest parenting, kulinaria, motoryzacja, technologia, medycyna, czy jesteście bohaterami swojego domu, to jedno co powinniście robić, to skupić się na sednie swojego pomysłu i idei, którą chcecie przekazać innym. Nie dopieszczajcie czegoś, co najprawdopodobniej dla Waszego czytelnika będzie niedostrzegalne lub mało istotne. Szkoda Waszego cennego czasu i zdrowia, by na siłę dopasować feed do układanki na Instagramie.
Mój feed jest spójny i długo pracuję nad zdjęciami – fakt, ale to był mój pomysł od samego początku – wyróżniać się fotografią. Chociaż też zauważyłam swoją tendencję do „przesadzania” w tej kwestii, a czasami i popadałam w frustrację z tego powodu, ale… w porę ktoś zareagował i uświadomił mi, że tak być nie powinno. W dążeniu do perfekcji, ulepszaniu tego co robicie nie ma niczego złego, trzeba tylko uważać, by po prostu nie zatracić się w tym wszystkim. Skoro kluczem do sukcesu jest dobry pomysł i systematyczność to skupcie się na tym pomyśle. Dopieszczanie wiecznie zdjęć tylko zablokuje Waszą kreatywność, spowolni dzielenie się fajnymi pomysłami z resztą bo będziecie klęczeć godzinami nad jednym zdjęciem.
– Instagram vs. BLOG – dużo osób zadawało to pytanie, czy założyć bloga, czy Instagram? Prawda jest jednak taka, że choć blogi zostały wyparte przez Instagram w ostatnim czasie, to cały czas na nich opiera się podstawa biznesu. To swego rodzaju portfolio Waszej pracy, spisy myśli, rekomendacji, coś co z pewnością nie zniknie po 24 godzinach. W dalszym ciągu jest priorytetem i absolutnie nie warto z niego rezygnować podczas instagramowej kariery – tak radziła Ania Lewandowska podczas swojej prelekcji. Poza tym, trzeba też sobie zadać pytanie, czy gdyby Instagram nagle zniknął lub Facebook, albo co gorsza dla poniektórych – ktoś ukradł Wam konto, to nie macie absolutnie nic. Ani zdjęć, obserwatorów, zaangażowania, społeczności – NIC. Warto to sobie przemyśleć.
– ZAANGAŻOWANIE kontra LAJKI, LICZBA FOLLOWERSÓW – to kolejne zagadnienie, które poruszyła Asia Banaszewska i z którą nie można się nie zgodzić, a mianowicie, chodzi o konta, które nie mają miliona obserwatorów, a budują takie społeczności i zaangażowanie, o których część gigantycznych kont może tylko pomarzyć. Stoją za nimi jakość zdjęć, wartościowe treści, a przede wszystkim ciekawy i przemyślany content. Natomiast firmy, marki nie dostrzegają tego, nie analizują i ślepo podążają za ilością lajków, czy followersów, co w efekcie przekłada się na słabą sprzedaż, nieciekawe wyniki prowadzonej kampanii, a później i pretensje do drugiej strony. Przykład z konferencji: influencerka, 2 miliony obserwatorów, 300 lajków pod zdjęciami – 11 sprzedanych kremów. Ta tendencja musi się zmienić, co już robi Instagram – jak opisałam Wam wcześniej w zmianie głównej strony. Nie liczy się liczba – lajków, followersów, a wartość contentu!
I tutaj ogromna prośba do firm, zanim zapytacie o wycenę, poproście o statystyki – to nic nie kosztuje. Dzięki temu sprawdzicie do jakiej grupy docelowej dociera Wasza influencerka, jak wygląda jej społeczność i zastanówcie się, czy to przełoży się później na sprzedaż produktu. Poświęćcie chwilę i przeanalizujcie konto, spójrzcie na komentarze, followersów, nie tylko na serduszka. Tym samym będzie Wam również łatwiej przyswoić stawkę, którą otrzymacie w wycenie, bo czarno na biały, będziecie mieli wyszczególnione, za co tak naprawdę płacicie.
Wybaczcie, że piszę tak konkretnie i dosadnie, ale duża cześć osób nie ma pojęcia, jak to wygląda od środka. I nadal panuje taka opinia, że blogerzy i influencerzy dostają wszystko za darmo i za darmo pracują, a właściwie to nie pracują, tylko leżą i pachną – co jest oczywiście nieprawdą. Większość z nas prowadzi działalności gospodarcze, zatrudnia dodatkowe osoby – fotografa, grafika, księgową, płaci podatki – to wszystko kosztuje. W przypadku wyjazdów – to również my za nie płacimy, sami siebie sponsorujemy. Zwłaszcza inwestycja w content podróżniczy jest niezwykle kosztowna – potwierdziły to wczoraj dziewczyny na konferencji: Patrycja (@travelover.pl), Agnieszka (@tasteandtravel_pl) i Ewa (@szpilkiwplecaku). Nie ma niczego za darmo!
– AUTENTYCZNOŚĆ to ściema? – to właśnie kwestia autentyczności twórców była hasłem przewodnim konferencji See Bloggers. Autentyczność to słowo, które pojawiało się absolutnie w każdym wystąpieniu i nie było, co ciekawe pod tym względem nadużywane. Mimo, że każdy z obecnych w Łodzi czy to prelegentów, czy uczestników pochodził z różnych środowisk blogowych i vlogowych – między innymi: lifestyle, parenting, travel, cooking, beauty, fashion – to wszystkich nas łączyła właśnie idea autentyczności, by nam uświadomić, co tak naprawdę za nią stoi i dlaczego tak bardzo się jej obawiamy. Autentyczność to nie ściema, warto się z nią dzielić z obserwatorami, owszem wiąże się z nią pewne ryzyko – zawsze, jak to podkreślała Ola (@paniswojegoczasu), ale musimy ją zaakceptować, w końcu jesteśmy osobami publicznymi, influencerami, co za tym idzie – wywieramy wpływ, pokazujemy siebie, prawdziwych siebie – z codziennymi problemami, rozterkami, bez makijażu, nie uczesane itp. Dzielimy się częścią naszego własnego „insta serialu”, dlatego to powinno być prawdziwe, autentyczne i szczere. Poza tym, ludzie są inteligentni, wiedzą, a przynajmniej czują, jeśli ktoś kręci, kombinuje, czy ściemnia, dlatego uważam, że nie powinniśmy się bać autentyczności.
I na koniec… ZWIERZENIA SZERSZENIA. Jeszcze jedną kwestię muszę poruszyć, w ramach podsumowania konferencji, a mianowicie jak to czego się dowiedziałam ma się tak naprawdę do mojego ponad trzyletniego blogowania w sieci.
Często dostaję od Was pytania, czy to w wiadomościach prywatnych, czy jak spotykamy się osobiście – jak to się stało, że Ci się udało? Mimo, że nie masz miliona followersów, masz aktywną społeczność, zlecenia i normalnie zarabiasz, prowadzisz firmę. Marta, jak ty to robisz?
Odpowiedź zazwyczaj znacie sami – to przede wszystkim praca, zaangażowanie, systematyczność w działaniu i ciągłe parcie do przodu – nowe kampanie, nowe pomysły, inspiracje i… inwestycje w szkolenia, warsztaty, sprzęt, wyjazdy. To branża, która z roku na rok przynosi coś nowego, dlatego bycie na bieżąco jest niejako obowiązkiem wpisanym w ten zawód. Obserwacja konkurencji, trendów, najnowszych aktywności, to chleb powszedni, podobnie jak zajmowanie się każdym aspektem swojej działalności. Jednego dnia jestem modelką, fotografem, innego zaś szkoleniowcem, marketingowcem, grafikiem, czy księgową. Dzisiejszy sukces – własna marka, własny produkt w postaci szkoleń z fotografii i obróbki graficznej to wypadkowa wielu czynników, ale zawsze nieodłącznym elementem jest spora grupa zaangażowanych czytelników, obserwatorów, którzy słuchają tego o czym mówię, czytają, to co piszę i wyrażają swoje opinie. To też mój zespół, na który zawsze mogę liczyć, który mnie wspiera i motywuje. Bez nich nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz, dlatego pamiętacie o ludziach. To nie tylko cyferki w statystykach, to żywe osoby, które tak ja my pracują, funkcjonują na co dzień i jeszcze nas obserwują – trzeba im za to podziękować i docenić, że chcą razem z nami spędzać swój wolny czas!
Uff… sporo tego wyszło, mam nadzieję, że Was nie zanudziłam i dotrwaliście do samego końca postu. Napiszcie w komentarzach, co o tym wszystkim myślicie na temat social mediów, Instagrama, a jeśli byliście na See Bloggers to podzielcie się wrażeniami 🙂
Do następnego!
Marta
Guess What