GRECKA UCZTA, CZYLI ZA CO KOCHAM GREKÓW

Podróżowanie ma swoje zalety, oprócz poznawania nowych miejsc, podziwiania zapierających dech w piersi widoków, można próbować najlepsze smakołyki z danego regionu. Jeśli miałabym wskazać, które smaki lubię najbardziej, powiedziałabym, że kuchnia włoska i azjatycka. Nie znaczy to jednak, że pogardzę amerykańskim burgerem, polskimi pierogami, czy meksykańskim faijtas. Dziś jednak chce się skupić na Grecji, ponieważ ostatni wyjazd dał mi wiele do myślenia w tej kwestii. Ich kuchnia to prawdziwa mieszanka kulturowa. Jej początki bazują na wpływach włoskich, weneckich i tureckich żeglarzy, którzy przybywali i podbijali greckie wyspy przez setki lat. Stąd tak wszechobecne makarony w ich kuchni, ale i prostota składników oraz zamiłowanie do przypraw. Postawa to zawsze świeże i łatwo dostępne produkty, takie jak pomidory, ogórki, papryka, oliwki, bakłażany, cukinie, czy groch.

Jednak nieodłącznym elementem ich kuchni, a tym samym tajemnym składnikiem przyrządzania jest grill. O tak! Grecy są w tym najlepsi i śmiało mogę powiedzieć, że my jako Polacy mamy niezłego konkurenta w tej dyscyplinie narodowej. Grillowane ryby w greckim wykonaniu to po prostu mistrzostwo świata (absolutnie mówię poważnie), podobnie jak mięsa: wieprzowina, jagnięcina, drób, czy kozina (bardzo popularna na Kefalonii). Nie zapominam oczywiście o owocach morza – kalmary, ośmiornice (grillowane, marynowane, w wersji carpaccio), krewetki i ogromne małże. Bliski dostęp do morza ma swoje olbrzymie plusy i ewidentnie dominuje w greckiej kuchni. O ile na Santorini nie było to tak widoczne w tawernach i restauracjach, to już na Kefalonii grillowane i smażone ryby zajmowały pierwsze pozycje w menu. Wśród trunków nieprzerwanie króluje lokalne wino i oczywiście ouzo 😉.

Będąc na Kefalonii zgodnie z naszą tradycją postanowiłyśmy zamówić kilka przysmaków z lokalnej kuchni, oczywiście na pierwszy ogień oprócz klasycznej sałatki greckiej, wybrałyśmy grillowaną fetę w winno-pomidorowym sosie z oliwą. Smak – nawet nie wiem, jak to opisać słowami. Delikatnie zapieczony, lekko słony ser pod pierzynką z pomidorów, czerwonej cebuli i papryki. Petarda! Kilkakrotnie jeszcze wracałyśmy do tej przystawki podczas pobytu na wyspie. Do tego obowiązkowo tzatziki – w kefalońskiej wersji ogórek i czosnek z jogurtem, nie na odwrót. Pycha!

Jako danie główne – tradycyjna zapiekanka kefalońska z mięsem i tu przyznam się szczerze, że to danie okazało się kompletną porażką. Warstwy zapiekanego sera, „beszamelu” z ryżem i kawałkami ostrego kurczaka w przyprawach. Przypomniało to trochę naszą wersję zapiekanki „czyszczenie lodówki”. Jak dla mnie danie całkowicie nie trafione i nie za bardzo wiem, co to ma wspólnego z greckim klimatem.

Na szczęście zamówiłyśmy też grillowaną rybę i to był strzał w dziesiątkę. Idealnie grillowana, wyfiletowana, podana ze smażonymi ziemniakami i warzywami. Czas oczekiwania na taką rybkę to ok. 40 minut, ale zdecydowanie warto poczekać. U nas na talerzu dorada, ale możecie zapytać też, co polecają miejscowi.

Ceny – 6-9€ grillowana ryba, 1,5€ tzatziki, 3€ sałatka grecka, 5€ kefalońska zapiekanka, 1€ litrowa woda, 1€ kieliszek lokalnego wina.

Poszukując najlepszej lokalnej knajpki jak zwykle kierujcie się zasadą, gdzie najwięcej mieszkańców, tym będzie smaczniej i nie przepłacicie. Grecy uwielbiają ucztować i biesiadować, a co za tym idzie, kochają jeść i pić. Ich posiłek to rytuał, starannie przygotowany i celebrowany, dlatego nie spotkacie ich w pierwszej lepszej restauracji przy głównym deptaku. Takich lokali szukajcie z dala od turystycznego szlaku, wejdźcie w boczne uliczki i poszukajcie greckiego gwaru. Ta zasada sprawdza się zawsze. Jeśli chodzi o Kefalonię to mnóstwo tawern znajduje się po drodze na plaże, czy do głównych miejscowości, tam też warto się zatrzymać.

Do następnego!
Marta
Guess What