MOJA LISTA TOP BEAUTY PRODUKTÓW
7 września, 2017
Musicie wiedzieć, że podstawą pięknego wyglądu naszej cery są nie tylko kremy, maseczki, czy drogie zabiegi kosmetyczne. Nasza skóra jest pierwszym organem, który od razu daje nam znać, kiedy nieprawidłowo traktujemy cały organizm. Trądzik u jednej osoby będzie efektem stresu, u drugiej wpychania w siebie niezliczonej ilości słodyczy, a trzecia osoba może zmagać się z wypryskami przez nietolerancje pokarmowe, o których nawet nie ma pojęcia. Jednak mowa jest nie tylko o trądziku. Pierwsze zmarszczki, wysuszona skóra czy brak elastyczności wcale nie muszą być skutkiem nieuchronnego zbliżania się do trzydziestki. Złe nawodnienie organizmu, niedostarczanie odpowiedniej suplementacji, a więc zła kondycja od środka jest powodem tego wszystkiego czego chcemy się pozbyć. Może warto przed wydaniem majątku w drogerii zastanowić się, po której stronie leży problem. Cytując klasyka: „pokaż mi swoją skórę, a powiem Ci, jak bardzo zanieczyszczony toksynami jest Twój organizm”. Czasem 10 dniowy detoks sokowy potrafi przywrócić naszej skórze energię i zdrowy wygląd bardziej niż miesięczna kuracja kremami, które tak naprawdę są dodatkiem w całym tym procesie. Nie bez powodu specjaliści od żywienia w kółko powtarzają – „Jesteś tym, co jesz!”.
Gdyby efektów nie było, pewnie nie wyciskałabym od dobrych kilku lat świeżych soków, nie zaczynałabym dnia od szklanki letniej wody z cytryną, a w mojej lodówce górna półka dalej byłaby zapchana jajkami mimo, że mam na nie ostrą nietolerancję pokarmową. Nie mogłabym tym samym polecać Wam kosmetyków do pielęgnacji, nie wspominając o zdrowym trybie odżywiania, który jest kluczem do sukcesu.
Przejdźmy jednak do sedna. Ustaliliśmy, że wszystko co zapewnia producent na opakowaniu swoich kosmetyków jest prawdą, pod warunkiem, że o swoją skórę zadbamy od wewnątrz. Kiedy już to się stanie, zapewniam Was, że nawet najzwyklejsze kremy zaczną posiadać magiczną moc działania, makijaż nie zniknie przed południem, a o świecącej strefie T zapomnimy raz na zawsze. Jeśli włączycie to do swojego trybu dnia, możecie bez obaw kupić kosmetyki, które polecę Wam w dalszej części artykułu. Ze względu na to, że moja skóra jest wrażliwa i skłonna do alergii, często sięgam po produkty apteczne lub naturalne, które są pozbawione silikonu i chemicznych utrwalaczy.
Serum i krem seria Hydragenist Lierac
Ta francuska marka kosmetyków absolutnie podbiła moje serce. Wybrałam serię Hydragenist, która łączy w sobie intensywne nawilżenie, wypełnienie i przede wszystkim dotlenienie skóry, wspomagając jej kondycję. Szukałam kosmetyku do twarzy, który zapewni mi coś więcej, niż tylko nawilżenie. Lierac pod tym względem sprawdza się naprawdę nieźle. Cała seria kosmetyków oparta jest na zasadzie zabiegów infuzji tlenowej, zapobiegając odwodnieniu i pierwszym oznakom starzenia. Zawiera między innymi kompleks HYDRA O2, który sprawia, że nasza skóra odzyskuje blask i świeżość.
Serum i krem to duet idealny. Efekty widać zwłaszcza rano, kiedy skóra przez noc odpoczywa i dostaje zastrzyku energii, właśnie dzięki skoncentrowanym cząsteczkom tlenu. Stosuję krem razem z serum na dzień lub na noc – wtedy, kiedy moja skóra na przykład cały dzień miała na sobie mocniejszy makijaż i potrzebuje odpowiedniej regeneracji. Krem, a właściwie powinnam napisać balsam – jego konsystencja jest bardzo lekka i szybko się wchłania. Co bardzo ważne – stosując go razem z serum, nakładamy minimalną ilość produktu i to wystarczy. Serum – od razu nawilża i bardzo ładnie pachnie. Śmiało możecie stosować te kosmetyki pod makijaż. Markę Lierac kupicie w aptece.
Maseczka Drink Up Intensive Overnight Origins
Nakładam ją bardzo często na całą noc, czasami zdarza się, że na serum. Ładnie pachnie i szybko się wchłania, pozostawiając na skórze prawie niewidoczną warstwę kosmetyku. Skóra na drugi dzień jest widocznie nawilżona, rozjaśniona, ale co najważniejsze – świetnie przygotowuje moją cerę do nakładania makijażu. W jej składzie znajdziecie same naturalne składniki. Bogata między innymi w olejki z awokado, pestki moreli oraz wodorosty z Morza Japońskiego.
Maseczka Active Charcoal Mask To Clear Pores Origins
To mój SOS, jeśli chodzi o nagłe sytuacje, w których na buzi pojawi się niemile widziany towarzysz. Dla przykładu ostatnio dostałam uczulenia, podczas testowania kremu z drogerii (próbka), na całej twarzy wyskoczyły mi malutkie niedoskonałości. Wiedziałam, że pierwsze co musze zrobić, to doskonale oczyścić twarz i na ok. 1.5h nałożyłam czarną maskę od Origins. Na drugi dzień nie było śladu po zaczerwienieniach, ani uczuleniu. Maska w swoim składzie posiada aktywny węgiel drzewny pozyskiwany z bambusa, białą herbatę i lecytynę, dzięki czemu doskonale oczyszcza skórę twarzy.
Krem High Potency Night A Mins Mineral enriched Renewal Origins
Jeden z moich ulubieńców (podobnie jak sama marka Origins). Kupiłam go już jakiś czas temu, kiedy zwykły krem nawilżający przestał wystarczać mojej skórze i rozpoczął się etap „potrzebuję czegoś mocniejszego, ale jeszcze nie na tyle, ponieważ mam dopiero 26 lat”. Potrzebowałam takiego kremu na noc, który pobudzi moją skórę do działania, dodatkowo ją zregeneruje i rozświetli, przygotowując buzię na następny dzień. Ze względu na to, że moja skóra bardzo dobrze toleruje kosmetyki naturalne, od razu wybrałam Origins i absolutnie się nie zawiodłam. Krem wchłania się głęboko w skórę, w konsystencji jest nieco cięższy od kremów na dzień, ale taka powinna być zasada – nocą skóra może dostać mocniejszą dawkę kremu. Po każdej wieczornej aplikacji, następnego dnia nie ma mowy o ziemistej cerze. Powiem więcej, skóra w dotyku jest aksamitna, a w wyglądzie promienna i nawilżona dzięki działaniu witaminy C, E i H. Krem świetnie sprawdza się również z serum Lierac.
Krem Glowstarter Mega Illuminating Moisturizer
To krem regenerujący na dzień o działaniu intensywnie rozświetlającym, dzięki czemu jeszcze przed nałożeniem makijażu nasza cera uzyskuje efekt delikatnego, ale przede wszystkim naturalnego i promiennego wyglądu. Poza samym nawilżeniem, wygładza i pobudza skórę do działania. Moja buzia od razu wygląda na wypoczętą i zrelaksowaną, co uważam za olbrzymi plus tego kosmetyku. Możecie go używać jako bazę pod fluid lub stosować samodzielnie. Szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze, a w jego składzie znajdziecie w większości minerały i witaminy.
Nawilżająca maska intensywnie wygładzająca do twarzy Dr Irena Eris
Ta maska została mi polecona przez kosmetologów Dr Ireny Eris, którzy po przeprowadzonych badaniach mojej skóry uznali, że jest delikatnie odwodniona oraz potrzebuje odświeżenia. Maseczka błyskawicznie nawilża i wygładza cerę, co świetnie sprawdza się przed ważnym wyjściem, kiedy czeka nas nałożenie mocniejszego makijażu. W jej składzie znajdują się same dobre rzeczy, między innymi wosk z oliwek, Cannabis Sativa Seed Oil, czy kwas hialuronowy. Maskę znajdziecie w profesjonalnej linii kosmetyków Hydro-Oleo Active Dr Ireny Eris.
Koreańskie maseczki
Ich skuteczność potwierdzi chyba każda dziewczyna, która choć raz mogła je testować. Natychmiastowe nawilżenie i dodanie blasku naszej skórze widać zaraz po zdjęciu maseczki. Kupując je hurtowo w Bangkoku miałam delikatne obawy ponieważ większość z nich ma za zadanie wybielić naszą skórę. Powód jest wiadomy. Koreanki na wszelkie sposoby walczą z rozjaśnianiem cery, bo ta im jaśniejsza wpisuje się w koreański kanon piękna. Nie martwcie się jednak, że stracicie swoją wakacyjną opaleniznę. Tak naprawdę działa to bardziej na zasadzie rozświetlenia i dodania blasku naszej skórze.
Maseczki świetnie sprawdzają się na wyjazdach, kiedy nasz bagaż ograniczony jest do walizki podręcznej, a skóra cały potrzebuje odpowiedniej dawki pielęgnacji. Swoją drogą kupując je w Tajlandii byłam w szoku, jakie maseczki można kupić za niecałe 10zł. Zerknijcie na tę likwidującą „drugi podbródek”. Cały czas czeka na swoją kolej, a ja na jakieś wielkie wydarzenie żeby na tę okazję poprawić sobie kontur twarzy. ;D
Nawilżająca maska nieobciążająca włosów i olejek od Maroccainoil
Moje włosy klasyfikują się do niskoporowatych (proste i śliskie), a co za tym idzie muszę uważać na produkty których używam, bo bardzo szybko mogę je obciążyć, co automatycznie skutkuje przetłuszczeniem. Maseczki Moroccanoil nie tylko nie obciążają włosów, ale od razu je regenerują, a to dzięki zawartemu w składzie naturalnemu olejowi arganowemu. Zdarza się, że mam problem z rozczesywaniem, a taka „walka” powoduje tworzenie się na moich końcówkach tzw. szczotki. Po użyciu tej maseczki i pozostawieniu jej na włosach ok. 15-20 min, z rozczesywaniem nie mam już większego problemu, a końcówki nie są poszarpane.
Do idealnego duetu potrzebna jest jeszcze oliwka, a tę z Moroccanoil używam na suche włosy w minimalnej ilości. Pięknie pachnie, jednak musicie uważać, żeby nie nałożyć jej zbyt wiele (zwłaszcza, jeśli macie włosy niskoporowate), bo może szybko przetłuścić włosy. Moroccanoil to światowa marka, której flagowym kosmetykiem jest właśnie ta oliwka. Tworzy ona swego rodzaju bazę, która chroni i odżywia nasze włosy już podczas stylizacji. Produkty Maroccanoil znajdziecie tylko w salonach fryzjerskich i na targach kosmetycznych.
Do następnego!
Marta
Guess What