TENERYFA / ATLANTIC MIRAGE SUITES & SPA****

To zaczynamy, czas na pierwszą relację z Teneryfy. Tak jak opowiadałam Wam na Stories, to był mój urlop – serio! Nastawiłam się na odpoczynek i nie zabrałam ze sobą mojej Pani Fotograf co początkowo skutkowało delikatnym stresem, ale w ostateczności dałam radę! Jedynie telefon był moją łącznością ze światem zewnętrznym i jednocześnie głównym sprzętem do robienia zdjęć. Ok, byłam na urlopie, ale przecież nie mogłam wrócić z pustymi rękami!  

Wracając w marcu z Fuerteventury zapowiedziałam, że wrócę na Wyspy Kanaryjskie jeszcze przed wakacjami i tak też się stało. Tym razem wybór padł na Teneryfę. Nie ma co ukrywać, że jednym z głównych czynników przy wyborze była zagwarantowana pogoda, która ostatnimi czasy potrafi nieźle namieszać. Drugi aspekt, to moja druga połówka, która do leżących na plaży nie należy. Basen owszem, ale na 30 minut, później pakujemy auto i w drogę! Teneryfa sprawdziła się pod tym względem doskonale – trekkingi, wspinaczki, nurkowanie, surfing – to tylko zalążek tego, co ma do zaoferowania ta piękna, zielona wyspa.

Znana na świecie jako „Wyspa Wiecznej Wiosny”. Teneryfa takie określenie zawdzięcza głównie wiejącemu na tych szerokościach pasatowi. Wiejący z północnego wschodu wiatr tworzy tzw. „morze chmur” – przepiękne zjawisko. Wyspa jest podzielona na gorące, prawie pustynne południe (podobne do Fuerte) i zieloną, tropikalną, co za tym idzie chłodniejszą północ. Granica jest dość dobrze widoczna i odczuwalna, ale różnice temperatur nie są jakieś duże. Termometry przez większość roku wskazują tutaj temperaturę powyżej 22 stopni. Swój wyjątkowy umiarkowany klimat Teneryfa zawdzięcza jeszcze szerokości geograficznej – a mianowicie, leży na tej samej szerokości co Sahara. W połączeniu z zimnym kanaryjskim prądem morskim tworzy idealne warunki pogodowe przez cały rok.

Centralną część wyspy zajmuje chluba Teneryfy – wulkan Teide, co ciekawe w zimie i nie tylko można dostrzec ośnieżony jego wierzchołek, więc tak – śnieg na Wyspach Kanaryjskich również pada. By przedostać się z jednego końca wyspy na drugi należy objechać wulkan dookoła, co po prostu wydłuża drogę, ale przy takich widokach chwila dłużej w samochodzie nam nie straszna.

W związku z tym, że w planach mieliśmy urlop, hotel wybieraliśmy zupełnie inaczej, niż robię to w przypadku wyjazdów służbowych. Zależało nam na spokojnej okolicy, kameralnych wnętrzach, dobrej kuchni i oczywiście ciepłej wodzie w basenie (woda w basenach na Wyspach jest podgrzewana przez cały rok), dlatego wybór padł na środkową część wyspy.

Jeśli stawiacie na skwar i pustynne klimaty, turystyczne, tętniące życiem miasteczka za dnia i w nocy – wybierzcie południe, okolice Playa de la Americana. Dla szukających wytchnienia, ciszy, styczności z lokalsami i wulkanicznymi plażami, tak jak stworzyła je matka natura, bardzo polecam Wam okolice Puerto de la Cruz, gdzie my się zatrzymaliśmy.

ATLANTIC MIRAGE SUITES & SPA****

Atlantic Mirage jest jednym wielkim „wow” i absolutnie pochwały nie są przesadzone. To jeden z lepszych hoteli w jakich spałam do tej pory. Znajduje się nad malowniczym i zjawiskowym klifem w północno-zachodniej części wyspy. Każdy z pokoi ma taki sam spektakularny widok na ocean i wybrzeże, niezależnie od tego na którym piętrze będziecie zakwaterowani. Same pokoje to tak naprawdę mini apartamenty z wydzieloną sypialną, miejscem do spędzania czasu wolnego, tarasem oraz aneksem kuchennym z mikrofalówką i lodówką. Dodatkową atrakcją w każdym pokoju jest przeszklona łazienka, zaprojektowana w nowoczesnym stylu, której główną atrakcją jest prysznic z widokiem na Atlantyk.

Jedzenie – bardzo smacznie, kuchnia na wysokim poziomie, mnóstwo dań do wyboru, na pewno każdy znajdzie coś dla siebie tak jak ja szampana do poniedziałkowego śniadania ;-). Jest jedno „ale”, w tym hotelu nie ma opcji „All Inclusive”. Możecie wykupić sobie opcje ze śniadaniami lub wersję HB, czyli śniadania i obiadokolacje. Przy tych drugich napoje są dodatkowo płatne. W hotelu znajduje się również druga restauracja a’la carte „CUMAI” w której serwowane są dania kuchni hiszpańskiej.

Cały hotel to miejsce przeznaczone wyłącznie dla dorosłych, co wiąże się z brakiem animacji i możliwości przyjazdu tutaj ze swoimi pociechami. Dla tych, którym zależy na ciszy i spokoju, czy na romantycznym wypadzie tylko we dwoje, uważam, że jest to doskonały wybór.


WIDOK Z NASZEGO TARASU

GŁÓWNY BASEN ZNAJDUJĄCY SIĘ PRZY RECEPCJI

10 PIĘTRO ATLANTIC MIRAGE – zostało stworzone zdecydowanie dla tych, którzy najlepiej odpoczywają w pięknych miejscach. Do dyspozycji gości są cztery jacuzzi, kanapy oraz leżaki zaraz przy spektakularnym widoku na ocean i pobliskie klify, a zaraz obok bar z drinkami. Nawet pochmurny dzień na szczycie tego hotelu sprawia, że relaksujemy się na całego!

SPEKTAKULARNE ZACHODY SŁOŃCA Z TARASU NA SIÓDMYM PIĘTRZE HOTELU

ZDJĘCIA: Tak jak wspomniałam wyżej, na ten urlop nie zabrałam swojej lustrzanki. Ba! Ja nie zabrałam żadnego profesjonalnego aparatu ze sobą. Początkowo myślałam, że zrobienie dobrych zdjęć telefonem jest niemożliwe. Wszystko przez to, że jestem przyzwyczajona do wysokiej jakości zdjęć, którą staram się utrzymywać przy każdym wpisie na blogu. Mój przedurlopowy stres wyczuł Iscratch i zaproponował przetestowanie swojej nowości – obiektywów montowanych na naszych telefonach (Insta Smart Lens). Wpis i dokładna specyfikacja każdego obiektywu będzie w kolejnym poście, ale już teraz chciałam Wam pokazać, jak genialne zdjęcia można zrobić, mając w kieszeni te maleństwa. Etui jest wielkości dłoni, same obiektywy jeszcze mniejsze, a efekt… chyba nie muszę nic pisać. 😉

Wpis powstał we współpracy z marką Iscratch.

Do następnego!
Marta
Guess What