APULIA BARI – MIEJSCE, KTÓRE POKOCHASZ / PRAKTYCZNY PORADNIK

Najpiękniejsze włoskie plaże – są! Kuszące różnymi odcieniami turkusu morze – jest! Klimatyczne i małe miasteczka, nieskażone jeszcze tłumami turystów – jak najbardziej. Prowincja, gdzie na balkonach w ścisłym centrum starego miasta w otoczeniu zabytków suszy się pranie, a czas biegnie w swoim własnym, włoskim rytmie, zrozumiałym tylko dla Apulijczyków.
Perła Włoch południowych, z barokowymi i greckimi wpływami, zupełnie inna od bogatej i stylowej północy. Zachwyca swoją prostotą i otwartością, a to właśnie sprawia, że trzeba tam pojechać – witam Was w Apulii, na obcasie włoskiego buta.

Pierwsze, co musicie wiedzieć o południu Włoch, to to, że diametralnie różni się od północy. Już na pierwszy rzut oka w samym krajobrazie widać różnicę, gdzie wielkie miasta oraz fabryki i centra przemysłu zostały zastąpione przez mniejsze miasteczka i wszechobecne pola uprawne. Dla mnie „włoskiego wyjadacza” – co, jak co, ale trochę już tych Włoch zwiedziłam, te widoki zrobiły niemałe wrażenie. Apulia to rejon nastawiony przede wszystkim na rolnictwo i prężnie rozwijające się rybołówstwo, a ludzie tutaj żyją w swoim własnym świecie. Nie znajdziecie tutaj zabytkowych kurortów pełnych zagranicznych turystów, czy natrętnych handlarzy. To w większości klimatyczne miasteczka z wąskim labiryntem uliczek, gdzie mieszka w większości tylko lokalna ludność.

Widok suszącego się prania na linkach przed domem, spotkania Włochów wieczorami na ławeczkach i gra w karty do późnych godzin wieczornych, to standard do jakiego tutaj trzeba przywyknąć. Ludzie są o wiele bardziej radośni i chętni do pomocy, niż na północy. Nie ważne, że większość z nich nie mówi po angielsku, a nasz kraj nagminnie myli im się z Holandią (Poland, Boland, Holland – to dla nich to samo). Ich otwartego podejścia do człowieka i życzliwości powinniśmy się od nich uczyć. Brak znajomości języka nie jest jakąkolwiek przeszkodą, dogadacie się na migi, a jeśli nie, to ktoś z przyjemnością Was zaprowadzi i pokaże miejsce, którego szukacie. Za szczery uśmiech i kilka włoskich słówek uchylą Wam nieba i jeszcze poczęstują domowej roboty limoncello.

To co? Lecimy?!

Do Bari z Polski najtaniej dostaniecie się liniami WizzAir. Koszt biletów uzależniony jest od wielu czynników (m.in. data planowanego wyjazdu, godzina szukania biletów, czy pliki cookie), pisałam o tym w artykule – Jak znaleźć bilet w super cenie? – polecam do niego zajrzeć, jeszcze przed bookowaniem biletów. Nasz lot udało mi się znaleźć na Skyscanner za 223 zł w dwie strony, plus oczywiście bagaże. Czas przelotu Warszawa – Bari, to niecałe dwie i pół godziny.

Lotnisko w Bari położone jest około 12 kilometrów od centrum, dostaniecie się tam bez problemów na kilka sposobów – autobusem, pociągiem lub taksówką.

Autobusem: z Stazione Centrale zabierze Was linia nr 16 (Stazione Centrale – Areoporto). Autobusy kursują codziennie w godzinach 5:10, a 22:20, co 35-50 minut. Bilet kupicie w kasie na dworcu, księgarni na lotnisku lub w automacie – 1 euro, u kierowcy – 1,5 euro. Przystanek autobusu na lotnisku znajduje się przed terminalem. Autobus docelowo dojeżdża do placu Aldo Moro przy dworcu Stazione Centrale. Czas podróży ok. 40 min.

Druga opcja to miejski pociąg – Aeroporto – linia żółta (FM2) i szara (FR2), bilet w jedną stronę – 5 euro. Pociąg kursuje co 30-40 minut, a sama podróż zajmuje ok. 20 minut.

Ostatnią i oczywiście najdroższą, ale i najwygodniejszą opcją dotarcia z centrum na lotnisko jest skorzystanie z usług taksówek. Podróż do centrum Bari na lotnisko kosztuje od 15-25 euro. Uważajcie jednak na nielegalne taksówki, które mogą naciągać turystów. Zawsze przed rozpoczęciem kursu dokładnie ustalcie, gdzie jedziecie i zapytajcie o cenę.

PRZEWODNIK W PIGUŁCE PO APULII
Zaczynamy od stolicy regionu – BARI!

To miasto śmiało można porównać do małej metropolii, złożonej z kilku mniejszych miejscowości. Pierwsze moje skojarzenie – oczywiście nasze Trójmiasto. Centralną jego część zajmuje Bari wraz z portem, a od południa i północy graniczy z maleńkimi, malowniczymi miasteczkami (Giovinazzo, Mola di Bari, Cozze, Polignano a Mare, czy Monopoli).

Przede wszystkim jednak Bari to doskonała baza wypadowa do zwiedzania różnych części Apulii. Z jednego końca miasta na drugi biegnie droga ekspresowa (SS16), a odcinkami i autostrada, więc komunikacyjnie, świetnie jest to wszystko zorganizowane. W kilka minut dojedziecie do centrum, omijając korki w godzinach szczytu (z rana i chwilę przed sjestą).

Jeśli nie macie samochodu, Bari ma też dobrze zorganizowaną komunikację miejską (autobusy, pociągi, wypożyczalnie rowerów), więc poruszanie po mieście raczej nie powinno sprawić problemów. Przystanki autobusowe są zwykle oznaczone, a rozkład jazdy w miarę punktualny, oczywiście jak przystało na Włochy. Bilety kupicie w automatach, kioskach lub ewentualnie u kierowcy (bilet 1 euro). W samym centrum znajduje się dworzec kolejowy (Stazione Centrale), a zaraz obok autobusowy, który oferuje połączenia do większości zabytkowych miejsc w Apulii (między innymi: Alberobello, Matery, Ostuni, Lecce, czy Monopoli).

Samo miasto można podzielić na trzy strefy – stare miasto (Bari Vecchia, „Bari Bari” – według mnie), ścisłe centrum z międzynarodowym portem morskim oraz dzielnicę hotelowo-mieszkalną.

Dobra, ruszam, w końcu wreszcie trzeba coś zobaczyć!
Kierunek Bari Vecchia i Centrum.

W starej części miasta znajdziecie kilka wyjątkowych perełek, które będąc tutaj trzeba zobaczyć, między innymi Bazylikę Świętego Mikołaja, Zamek Svevo, czy Piazza Mercantile. Warto też poświęcić chwilę i przespacerować się, albo jeszcze lepiej zgubić się po prostu w plątaninie wąskich uliczek Bari Vecchia. To dzielnica stricte turystyczna, co za tym idzie, turystów jest tutaj znacznie więcej. Cenowo również to odczujecie, więc jeśli marzycie o spokoju i chwili ciszy, to polecam północną cześć miasta.

Podążając dalej na południe traficie do ścisłego centrum i dwóch głównych ulic: Corso Vittorio Emenuele II oraz Corso Cavour. Klimatyczne uliczki ustępują tutaj miejsca gwarnym i przepełnionym ulicom w typowo włoskim stylu. Miłośnicy shoppingu będą zadowoleni, ponieważ obie ulice to swoiste Eldorado dla zakupowych maniaków – sklepy markowe, lokalne i luksusowe są na wyciągnięcie ręki. Za to kilka przecznic od dworca kolejowego znajduje się Uniwersytet im. Aldo Moro. Nie bez przyczyny mówi się, że Bari to miasto studentów i włoskiego nocnego życia. To właśnie tutaj w okolicach kampusu jest najwięcej klubów oraz barów. Uniwersytet Aldo Moro to też jedyna uczenia wyższa na świecie, która wśród swoich kierunków oferuje możliwość studiowania domowego życia psów i kotów. Co ciekawe z roku na rok chętnych na ten kierunek studiów nie brakuje, podobnie jak kandydatów na program Erasmus właśnie w te strony.

Idąc dalej po centrum nie można też pominąć portu i mariny. W Bari znajdziecie ich kilka, część z nich to prywatna własność, gdzie cumują łodzie, motorówki i jachty, ale są i te przynależące do miasta. Stolica regionu może pochwalić się jednym z największych portów morskich w prowincji, gdzie promem przedostaniecie się do Grecji, Chorwacji, Czarnogóry, czy Albanii. Cena takiej przejażdżki trochę kosztuję, w zależności oczywiście od biura podróży (35-400€), można jednak złapać super okazję cenową. Szczegółów szukacie u tamtejszych przewoźników.

Ostatnią dzielnicą, która tym samym należy do moim ulubionych w Bari jest Palese. To cicha i spokojna okolica na północy, niedaleko lotniska, pozbawiona w większości turystycznego zgiełku. Znajdziecie tutaj hotele, mieszkania, apartamenty i… lokalnych mieszkańców. Jeśli naprawdę chcecie wypocząć, odczuć prawdziwie włoski klimat prowincji, a przy okazji nie czekać godziny w kolejce na stolik w knajpie, to wybierzcie Palese. Dzielnica też spodoba Wam się od strony portfela, ceny są tutaj bardzo atrakcyjne, zwłaszcza w restauracjach i kafejkach, w przeciwieństwie do centrum (pizza – 3 euro, lody – 0,75 euro). Zatrzymując się tutaj macie bezpośredni dostęp do morza i plaży, a w okolicy jest też kilka beach clubów – Lido. Zabookowałam nasz hotel w tej okolicy właściwie przez przypadek i podczas całego pobytu ani chwili nie żałowałam swojej decyzji. Dojazd do centrum zajmuje chwilę, a wieczorem zawsze można liczyć na miejsce parkingowe i chwilę świętego spokoju.

Małe miasteczko z pięknym portem położone 26 km na północ od Bari swoim prawdziwe włoskim klimatem potrafi oczarować każdego. Kręty labirynt uliczek, piaskowiec jako budulec i najlepszy Aperol, jaki piłam we Włoszech – Giovinazzo jest absolutnie warte by do niego przyjechać. Chcecie zobaczyć, jak wygląda dzień z życia prawdziwego Włocha, to zarezerwujcie chwilę dla tego miasteczka. Z samego rana traficie na sympatycznych staruszków przeglądających prasę i rozmawiających o polityce w cieniu swoich domów, czy kobiety wieszające pranie, a także zobaczycie ich typową reakcje na turystów. Mówię Wam, wyginająca się do zdjęć blogerka była nie lada atrakcją.

Wioska Smerfów, a może Hobbitów? Ani jedno, ani drugie tak naprawdę, choć miasteczko Alberobello przypomina krainę nie z tej Ziemi. Malownicze białe domki – trulle, zbudowane na planie koła bez jakiejkolwiek zaprawy murarskiej. To wyjątkowe budowle wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Polecam zwiedzać to miejsce albo z samego rana do 10-11, a potem w czasie sjesty. W innych godzinach możecie liczyć na prawdziwą inwazję turystów. Jeśli spodobały Wam się takie domki, a planujecie kupno swoich „czterech kątów” w ciepłym kraju, mam dla Was super okazję! Co prawda będzie to okrąg, a nie cztery kąty, jednak możecie stać się właścicielami takiego trulla. Koszt jednego domku to 15000 euro. Oczywiście tam gdzie są pieniądze, pojawia się i haczyk. Domki trzeba wyremontować pod okiem konserwatora zabytków, a taka atrakcja dodatkowo kosztuje 75000 euro. Są chętni?

Monopoli zachwyca nie tylko położeniem i swoją historią, ale i klimatycznymi, wąskimi uliczkami, którymi spacer jest czystą przyjemnością. Miasto z zabytkowym portem i przystanią z charakterystycznymi błękitnymi łódkami przyciąga sporą ilość przyjezdnych. Do tego w architekturze znajdziemy też sporo nawiązań do Grecji. Musicie tutaj przyjechać!

Polignano a Mare słynie na świecie z dwóch rzeczy, dla których koniecznie trzeba tutaj przyjechać będąc w okolicy – pięknej plaży pomiędzy klifami (widok z góry i od strony morza zapiera dech w piersiach – dosłownie) oraz restauracji ukrytej w klifie, położonej na wysokości poziomu morza. Miasteczko niewielkie, ale całkowicie zdominowane przez turystów, co może trochę odstraszać. Warto jednak poświęcić mu chwilę. Na placu głównym znajdziecie smaczną i przystępną cenowo osterię.

RESTAURACJA GROTTA PALAZZESE W POLIGNANO A MARE zdj. www.grottapalazzese.it

Przyznam, że nocleg w spokojniejszej dzielnicy Bari był przypadkiem i strzałem w dziesiątkę zarazem. Początkowo mała konsternacja, bo osiem kilometrów do ścisłego centrum to nie tak mało, jednak później swoim wyborem byłam zachwycona. Wszystko za sprawą ciszy i spokoju jaką miałyśmy w naszej dzielnicy – Bari Palese. Istna oaza spokoju, z wyłącznie włoskimi turystami w hotelu. To było zdecydowanie to czego oczekuję jadąc na wakacje – przyglądać się tubylcom i omijać europejskie wycieczki. Centrum Bari okazało się jednak typowym turystycznym miastem. Nie tak zatłoczonym, ale jednak turystycznym i dało się to odczuć. Liczne alejki ze sklepami, wycieczki i autokary blokujące ulice sprawiały, że spacer bardzo przypominał ten w Rzymie czy Mediolanie. I pewnie nie byłoby w tym nic złego gdybym wcześniej nie zasmakowała ciszy na prowincji. Mając porównanie – zdecydowanie polecam Wam obrzeża, a centrum Bari potraktujcie jako miejsce na kilkugodzinną wycieczkę lub chwilę na małe zakupy. Jeśli chcecie zobaczyć włoskie życie, zrozumieć dlaczego tak licznie Włosi wychodzą z krzesłami na ulicę i rozpoczynają godzinne pogaduchy – wybierzcie miejscowości, do których po prostu traficie, których nie ma w przewodnikach i w których turysta jeszcze nie zostawił śmieci na chodniku. Kilka ostatnich podróży utwierdziło mnie w przekonaniu, że najlepsze miejsca to takie, których nie ma w przewodnikach. Jak to mówią – palcem po mapie znajdziecie najlepsze perełki!

Musimy zdać sobie sprawę, że w Polsce mamy jedne z najpiękniejszych plaż na świecie. I choć z temperaturą wody bywa gorzej, to znaleźć tak piaszczyste plaże w innych miejscach Europy, jest po prostu ciężko. W Apulii możemy przeżyć delikatne rozczarowanie lub wcześniej przygotować się na totalny brak piasku. Za pocieszenie i swego rodzaju ułatwienie może posłużyć fakt, że lokalnym mieszkańcom skały zamiast plaży w ogóle nie przeszkadzają. Tak jak my, zaopatrzeni w leżaki, parasole i odpowiedni bufet, ruszają na cały dzień opalania i relaksowania się w obłędnie ciepłym morzu. Nie zniechęcajcie się na widok śliskich skał. Potraktujcie to jak coś nowego, zaopatrzcie się w specjalne antypoślizgowe buty, maskę do snorkelingu i koniecznie mocny filtr, bo słońce chwyta tam w zastraszającym tempie!

Dla tych, którym leżenie plackiem na skałach się znudzi, istnieją płatne alternatywy opalania. Na całym wybrzeżu, ze względu na mało wygodne skały (podczas tygodniowego pobytu mogą zmęczyć) stworzono liczne beach cluby (Lido), które oferują nie tylko leżak z wygodnym materacem, ale również baseny w bliskiej odległości od morza. Przed przylotem w Internecie znalazłam Coco Beach Club, który od razu został wpisany na listę miejsc, gdzie cały dzień poświęcimy na błogi relaks. I tak też było, za 15 euro korzystać możecie z całego kompleksu basenów, leżaków, loży oraz całej strefy na plaży z bezpośrednim dostępem do morza. Na miejscu dla gości dostępne są trzy restauracje, bar serwujący rozmaite drinki (3-5 euro za drinka), a w całym obiekcie nieźle śmiga darmowe wi-fi!

PLAŻE NA PÓŁWYSPIE GARGANO
Będąc w tym rejonie Włoch i nie pokusić się o wycieczkę na północ to grzech. Zaledwie sto pięćdziesiąt kilometrów dzieli nas od najpiękniejszych plaż we Włoszech. Polecam na ten dzień włączyć sobie tryb skowronka i skoro świt wyruszyć w poszukiwaniu pięknych plaż. Już sama droga jest atrakcją. Zawiłe serpentyny, serwujące nieziemskie widoki to ten punkt, dla którego warto wstać wcześniej. Można wtedy bez pośpiechu zatrzymywać się na przystankach i chłonąć wszystko co stworzyła natura.

Jako pierwsze miejsce obrałyśmy Baia di Vignanotica. Bałam się, że okaże się jedną z wielu plaż, która piękna w Googlach, nieco traci w rzeczywistości przez masowe wycieczki turystów. Wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie, kiedy o dziesiątej rano okazało się, że jestem tam praktycznie sama. Plaża choć przygotowana pod dużą liczbę plażowiczów okazała się być bardzo kameralna. Co najfajniejsze, z upływem czasu i przybyciu włoskich turystów, wcale nie była zatłoczona. Miejscowi wybrali płatne leżaki i schronienie pod parasolami. My od słońca chowałyśmy się w grotach, które według mnie były o niebo lepsze od standardowych leżaków z parasolami (10 euro za dzień).

SERPENTYNY I WIDOKI
O ile autostrady przy Bari nie różnią się zbytnio od tych w Polsce, to lokalne trasy na północ od Apulii robią wrażenie. Puste, szerokie i trochę zaniedbane przypominały mi długie drogi w Arizonie, które pokonywałam podczas zwiedzania Kalifornii. Uwielbiam ten klimat, kiedy ma się wrażenie, że cywilizacja odstąpiła miejsca naturze i sama podróż jest niezłą frajdą! Dokładnie tę trasę będziecie pokonywać w drodze na plażę Vignanotica. Zaraz po przejechaniu pustkowia zaczniecie wspinać się w górę, pokonując tak zwane serpentyny. Ja nazywam je darmowymi punktami widokowymi, bo czasem nawet płatne miejsca nie gwarantują tak spektakularnych widoków. Zatrzymujcie się co jakiś czas bo istnieje duże prawdopodobieństwo natrafienia na piękne miejsca (przykład poniżej).

Wypożyczenie samochodu rządzi się swoimi prawami i jeśli nie jesteśmy posiadaczami karty kredytowej, możemy mieć z tym pewien kłopot. Wypożyczalnie ze względu na depozyt oraz regulamin, przyjmują w większości karty kredytowe i zwykłe szaraki (ja) z debetówką muszą się bardziej napocić. Cała filozofia polega na tym, by wcześniej znaleźć wypożyczalnię, która na pewno naszą kartę debetową przyjmie, a przy tym zablokowany depozyt nie będzie „kosmosem cenowym”. Rezerwując samochód, w każdym regulaminie zawsze jest adnotacja o formie płatności i przyjmowanych przez nich kartach. Pamiętajcie jednak, że miejsce wypożyczenia nie zawsze ma te samą politykę. Europcar wypożyczy Wam samochód na kartę debetową w Bari, ale już na przykład w Hiszpanii, mogą żądać wyłącznie karty kredytowej. Zawsze najlepiej wcześniej się upewnić, na przykład dzwoniąc bezpośrednio do wypożyczalni.

My skorzystałyśmy z wypożyczalni Europcar, która bez problemu przyjęła kartę debetową i ze względu na to, że korzystałam z ich usług już kilka razy, mogę ją Wam śmiało polecić.

Postanowiłam wspomnieć o tym w przewodniku, ponieważ wypożyczenie samochodu w Bari może okazać się również i dla Was najwygodniejszą opcją. Jak już wyżej przeczytaliście, Bari jest bardzo rozłożyste i chcąc zwiedzić jak najwięcej, najlepszym środkiem transportu jest właśnie samochód. Nie tylko nie jesteśmy ograniczeni czasowo i możemy cały plan dostosować do siebie, ale klimatyzacja w tym upalnym rejonie jest jak balsam dla naszego ciała.

Drugim nie mniej ważnym argumentem jest cena paliwa. W porównaniu do innych regionów Włoch jest stosunkowo tania. My tankowałyśmy za 1,46 euro, w Rzymie dla porównania aktualna cena za litr benzyny to 1,52 euro.

Moja rada przy wypożyczaniu samochodu we Włoszech – im mniejszy tym lepszy. Uliczki w tych rejonach są naprawdę wąskie, tak samo jak parkingi. Nawet jeśli świetni z nas kierowcy, to szukanie godzinami miejsca postojowego, może przyprawić o ból głowy. Mały samochód sprawdził się w naszym przypadku idealnie. Nie tylko mało palił i był bardzo ekonomiczny, ale bez problemu wciskałam się nawet w najciaśniejsze uliczki, parkując w cieniu, a to we Włoszech spory sukces!


Południe zachwyca swoją prostotą oraz prawdziwe włoskim klimatem, którego nie znajdziecie w jakiejkolwiek innej części Włoch, przynajmniej ja się nie spotkałam. To po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy i przekonać się, że istnieją jeszcze miejsca nieskażone tłumem przyjezdnych, a jednocześnie tak piękne architektonicznie. Pierwszy wpis poradnikowy za mną, a już wkrótce pojawią się kolejne, między innymi o bajecznej plaży na Półwyspie Gargano, apulijskiej kuchni, czy wizycie w miasteczkach w okolicach Bari. Jeśli macie jakieś pytania odnośnie praktycznych wskazówek, jak zorganizować wyjazd do Bari, czy jak poradzić sobie ze znalezieniem odpowiedniego lotu – piszcie maile (info@guesswhat.pl).

Do następnego!
Marta

Guess What